W świecie filmu, gdzie każda scena, dialog i dźwięk mają znaczenie, clearowanie staje się nieodzownym elementem produkcji. Wyobraźmy sobie, że nasz film, który właśnie trafił na ekrany kin, zdobywa serca widzów i bije rekordy popularności na platformach streamingowych. Jednak radość z sukcesu może zostać szybko przyćmiona przez prawne komplikacje, które mogą wynikać z braku odpowiednich zgód i zezwoleń. Clearowanie to proces, który pozwala uniknąć takich problemów, zapewniając, że każdy element naszego dzieła jest zgodny z prawem i nie narusza praw innych osób. To nie tylko kwestia formalności, ale przede wszystkim troska o to, by nasza twórczość mogła być swobodnie eksploatowana bez obaw o konsekwencje prawne.
Wyobraźmy sobie następującą sytuację – jednego dnia film trafia do kin, okazuje się hitem, zajmuje pierwsze miejsce na wszystkich platformach streamingowych, a kolejnego dnia otrzymujemy orzeczenie sądu zakazujące dystrybucji stworzonego przez nas obrazu. Powodów takiej sytuacji może być mnóstwo – od braku pozyskania odpowiednich praw, zgód, zezwoleń czy też wykreowania bohatera, którego historia okazuje się zaskakująco zbieżna z biografią realnie istniejącej osoby. W tym momencie możemy uznać, że posiadane przez nas ubezpieczenie produkcji filmowej (tzw. ubezpieczenie Errors and Ommisions) w pełni nas chroni. Może to być jednak myślenie błędne – jak to bywa w przypadku polis, także tych „filmowych”, znajdują się w nich liczne wyłączenia odpowiedzialności ubezpieczyciela w sytuacji, w której naruszenie stanowi zawinione zaniedbanie producenta.
Dlatego organizacja całego toku produkcji filmowej od początku powinna zmierzać do tego, by wykluczyć lub maksymalnie zminimalizować ryzyko związane z eksploatacją powstałego obrazu. Już bowiem analiza samego treatmentu czy wczesnych wersji scenariusza, planowanej scenografii może okazać się zbawienna – pozwoli bowiem wykluczyć pewne ryzykowne wątki, a z drugiej strony może wskazać, które historie można rozwijać bez większych przeszkód.
Oczywiście clearowanie nie dotyczy wyłącznie samych tekstów. W niektórych sytuacjach dopiero obejrzenie kolejnych wersji montażowych filmu pozwala na zidentyfikowanie ryzyk, które na etapie scenariusza nie były widoczne.
Kupujemy bilet na interesujący nas obraz, siadamy na sali i oglądamy film, a w dłoni zamiast popcornu trzymamy długopis, którym wypisujemy, że w tej scenie pojawiła się piosenka X (czy producent nabył do niej skutecznie prawa?), w kolejnej widzimy rejestrację samochodową (czy przypadkiem nie widzieliśmy identycznego numeru wczoraj w mijanym samochodzie?), a jeszcze w innej są nasze ulubione batoniki (tego logotypu nie da się pomylić z niczym innym!).
Powyższy opis – może trochę naciągany – przybliża, jak wygląda proces clearowania filmu. Osoba odpowiedzialna za jego przeprowadzenie musi uważnie obejrzeć cały obraz – od samego początku do napisów końcowych (włącznie!), analizując kolejne sceny. Na co jednak zwraca ona uwagę?
Podpowiedź znajdujemy już w pierwszym zdaniu niniejszego podrozdziału. Mowa tutaj o muzyce, ale nie tylko. Tak naprawdę należy skupić się na tych elementach, które mogą stanowić utwór w rozumieniu autorskich praw majątkowych – brak podpisania umowy czy uzyskania odpowiedniej zgody może bowiem prowadzić do naruszenia praw podmiotów trzecich, co może skończyć się nawet przed sądem.
Kolejno, równie istotnym aspektem jest skupienie się na wszelkiego rodzaju oznaczeniach, logotypach itp., które mogą być chronione w różnoraki sposób, na przykład jako znaki towarowe lub utwory, których właściciele również mogą sobie nie życzyć, by ich znaki były eksploatowane w sposób przedstawiony w filmie.
Podobna sytuacja kreuje się w odniesieniu do danych pozwalających zidentyfikować daną osobę pojawiających się w filmie, np. numerów telefonów czy tablic rejestracyjnych. Branża filmowa wykreowała rozwiązania, które są stosowane na co dzień. Jedno z nich to przedstawienie fikcyjnych danych. Innym może być wykorzystanie – za zgodą osób trzecich – konkretnych informacji, na przykład numerów na tablicy.
Ponadto, jeżeli wykreowany przez nas obraz opowiada historię inspirowaną prawdziwymi wydarzeniami musimy być szczególnie ostrożni. Może się bowiem zdarzyć tak, że stworzony przez nas bohater poprzez przejęcie elementów z biografii prawdziwej osoby może – w zależności od sposobu zobrazowania – sprowadzić na nas kłopoty w postaci roszczenia osoby trzeciej z tytułu naruszenia jej dóbr osobistych.
Pozostając w temacie „inspiracji”, ustawa o prawach autorskich i prawach pokrewnych posługuje się tym określeniem, stanowiąc że „[z]a opracowanie nie uważa się utworu, który powstał w wyniku inspiracji cudzym utworem”. Powyższa definicja ma szczególne znaczenie w sytuacji, w której stworzona przez nas historia została oparta na istniejącym wcześniej tekście kultury. W zależności od tego, jakie elementy przejmiemy z takiego tekstu (np. twórcze w postaci konkretnych bohaterów lub wątków) czy też jedynie się zainspirujemy (ukażemy postać superbohatera dysponującego nadludzką siłą), będziemy musieli zastanowić się nad uprzednim uzyskaniem odpowiednich zgód. Granica między twórczym opracowaniem już istniejącego materiału a jedynie inspiracją, która nie wkracza w monopol prawnoautorski innego podmiotu jest często niewielka, a przede wszystkim – ocenna. Wskazówkę, jak należy rozróżnić inspirację od opracowania daje nam wyrok Sądu Najwyższego z 2 kwietnia 1971 roku w sprawie o sygn. akt: I CR 23/71, w którym SN stwierdził, że: „[i]nspirowany (z podniety cudzego utworu powstały) utwór tylko wtedy nie stanowi dzieła zależnego, gdy ma cechy samodzielnej twórczości w tym znaczeniu, że jest na równi z utworem inspirującym dziełem oryginalnym. Oryginalność dzieła inspirowanego nie wyłącza skorzystania z tematu dzieła inspirującego, ujęcie tego tematu musi być jednak własnym, indywidualnym ujęciem autora możliwym także przy pokrewieństwie tematycznego schematu”.
Na koniec należy podkreślić, że zasady clearowania będą się różniły w zależności od opiniowanego przez nas utworu audiowizualnego – inaczej analizuje się film fabularny, a inaczej dokumentalny, a jeszcze inne zasady obowiązują w przypadku reklamy czy audycji humorystycznych. Często też te zasady będą inne, kiedy realizujemy obraz na zlecenie platform streamingowych. Każda z nich ma swoje zasady, które musimy uwzględniać.
Oczywiście, że nie!
Zgoda na eksploatowanie utworu nie jest nam potrzebna, kiedy znajduje się on w domenie publicznej, przy czym ten temat jest niezwykle szeroki, ponieważ w zależności od jurysdykcji, konkretne utwory mogą wchodzić do domeny publicznej w różnym terminie. Ponadto, w wyniku zmian ustaw o prawie autorskim, okresy ochronne mogą być przedłużane. Szczególnie znany jest przykład Stanów Zjednoczonych, w których to uchwalono the Copyright Term Extension Act z 1998 roku. Na jego mocy czas trwania autorskich praw majątkowych do utworów został przedłużony o 20 lat. Skorzystała na tym m.in. wytwórnia Disneya, która dłużej mogła mieć monopol na postać Myszki Mickey (a konkretnie jej pierwszej wersji z 1928 roku utrwalonej w filmie animowanym Steamboat Willie). Może się również zdarzyć tak, że w wyniku zmiany prawa utwory, które „wpadły” do domeny publicznej, z powrotem z niej „wypadną” i będą powtórnie chronione prawem autorskim. Taką sytuację stworzyła choćby obecnie obowiązująca polska ustawa o prawie autorskim i prawach pokrewnych z 1994 roku, a konkretnie jej przepisy przejściowe.
Brak konieczności uzyskiwania zgód może zachodzić także w odniesieniu do wytworów stworzonych przez sztuczną inteligencję („SI”). Z założenia bowiem SI nie może być autorem i nie może stworzyć utworu, ponieważ nie jest człowiekiem. W konsekwencji, efekty korzystania z niej również nie są chronione. Niemniej jednak, jest to zasada, od której mogą obowiązywać wyjątki, np. w wygenerowanym tekście lub obrazie mogą znajdować się elementy twórcze należące do osób trzecich lub sam sposób sformułowania promptów (podpowiedzi) przez użytkownika SI może mieć twórcze piętno.
Ponadto, obecnie obowiązująca ustawa o prawach autorskich i prawach pokrewnych przewiduje istnienie różnych form dozwolonego użytku utworów. Mowa tutaj o prawie cytatu, wykorzystaniu utworów na potrzeby parodii, pastiszu lub karykatury, w zakresie uzasadnionym prawami tych gatunków twórczości czy prawie panoramy (zgodnie z ustawą, wolno rozpowszechniać utwory wystawione na stałe na ogólnie dostępnych drogach, ulicach, placach lub w ogrodach, jednakże nie do tego samego użytku).
Warto również zwrócić uwagę na kwestię wykorzystania wizerunku. Co do zasady, rozpowszechnianie podobizn wymaga zezwolenia osób na nich przedstawionych. Zezwolenia nie wymaga jednak rozpowszechnianie wizerunku osoby powszechnie znanej, jeżeli wizerunek wykonano w związku z pełnieniem przez nią funkcji publicznych, w szczególności politycznych, społecznych, zawodowych czy osoby stanowiącej jedynie szczegół całości takiej jak zgromadzenie, krajobraz, publiczna impreza. Ten ostatni wyjątek może okazać się istotny w szczególności w programach o charakterze dokumentalnym przedstawiającym różnego rodzaju zrywy społeczne, na przykład strajki, gdzie z założenia – z uwagi na liczbę ludzi – uzyskanie zgody od każdego z nich byłoby kosztowne (producent musiałby bowiem zidentyfikować te osoby, zwrócić się do nich o zgodę i opłacić osoby odpowiedzialne za ich pozyskiwanie), długotrwałe, a wręcz może technicznie niemożliwe.
Przeprowadzenie procesu clearowania pozwoli na ograniczenie ryzyka, jakie musiałby ponieść producent, gdyby eksploatował film, w którym znajdują się elementy, do których – wbrew obowiązkowi – nie nabył stosownych praw czy naruszające dobra osobiste podmiotów trzecich. Co prawda jest to proces czasochłonny, często wymagający od „audytora” wiedzy nie tylko stricte prawnej, ale również znajomości kontekstów i innych tekstów kultury. Niemniej jednak, na koniec dnia liczy się to, by wyprodukowany przez nas obraz był eksploatowany bez niezamierzonych ograniczeń, dlatego skupienie się na clearowaniu już od najwcześniejszych etapów pozwoli producentowi spać spokojnie.