Buty „prawie jak u Celine”, torebka jak „Anya Hindmarch”… popularnym modowym „sieciówkom” często zarzuca się, że ich kolekcje to niemal wierne kopie kolekcji najlepszych światowych domów mody. Z takimi zarzutami wielokrotnie spotykała się również grupa Inditex, do której należy marka Zara.
Poza dyskusjami na temat granic inspiracji w modzie i pełnymi oburzenia komentarzami niektórych projektantów, takie praktyki nie są powszechnym przedmiotem sądowych sporów. Co więcej, niektórzy z kopiowanych projektantów przyznawali, że właściwie nie mają nic przeciwko temu, aby ich projekty pojawiały się na wystawach „highstreetowych” sklepów. Inne zdanie miał w tej sprawie Christian Louboutin, który w 2011 roku, wystąpił przeciwko Zarze na drogę sądową. Sprawa, w której zarzucił marce naruszenie prawa do znaku towarowego w postaci kultowego motywu szpilek Louboutin – czerwonej podeszwy – skończyła się korzystnie dla Zary[1].
To jednak nie koniec zarzutów pod adresem grupy Inditex. Tym razem oskarżenia o plagiat padają ze strony młodej (i jak twierdzą prawnicy grupy niemal nikomu nieznanej) graficzki Tuesday Bassen. Tuesday zajmuje się głównie ilustracją; projektuje charakterystyczne „pop-artowe” rysunki, wszywki, przypinki. Większość projektów umieszcza na Instagramie. Tam też opublikowała wpis, w którym zamieściła porównawcze zdjęcie materiałowych wszywek Zary i swoich projektów metalowych przypinek. O ile jeden z projektów został w „wersji Zary” został nieznacznie zmieniony – oczko zastąpiono serduszkiem, to pozostałe projekty były w zasadzie identyczne (https://www.instagram.com/p/BIEGImxgFKe/).
Jak modowy gigant skomentował zarzuty artystki? Przesyłając odpowiedź prawników, z której wynikało, że, po pierwsze projekty Tuesday są „za mało charakterystyczne”, a tym samym mają słabą rozpoznawalność na świecie; po drugie, że zaledwie garstka osób zgłosiła grupie naruszenie praw Tuesday, co wobec milionów odsłon witryn Zary i Bershki (druga marka grupy Inditiex)
„w oczywisty sposób umieszcza te zgłoszenia w odpowiedniej perspektywie” („when it is borne in mind that milions of users wordwide visit the respective websites monthly […] the figures clearly put those few notifictions into sharp perspective”.
Ten spór po raz kolejny stawia pytanie o granice inspiracji w świecie mody. Na ile powszechne „imitacje” i „inspiracje” są dozwolone, a na ile stanowią naruszenie praw ich właścicieli?
Starając się znaleźć odpowiedź na to pytanie trzeba pamiętać, że przynajmniej w świetle polskiego prawa autorskiego sama „inspiracja” nie stanowi naruszenia praw autorskich, a tym samym można jej dokonywać bez zgody właściciela praw. W przeciwieństwie do tzw. opracowań, czyli w uproszczeniu modyfikacji, adaptacji, wszelkich przeróbek „dzieła pierwotnego”. Korzystanie z tych ostatnich wymaga już nabycia stosownej wiązki praw – tzw. praw zależnych. Oczywiście, w tego rodzaju sprawach istnieje odwieczny problem z ustaleniem, kiedy mamy do czynienia z dozwoloną inspiracją, a kiedy już z opracowaniem. Czy dodanie/usunięcie jakiegoś elementu, zmiana koloru lub proporcji sprawi, że będziemy mieć do czynienia jedynie z obiektem/projektem inspirowanym? Nie do końca. Wydaje się, że jeżeli zachowujemy zasadniczą substancję/wygląd danego projektu lub jego charakterystyczny motyw, który „tworzy” dany obiekt, to nasza ingerencja będzie już opracowaniem. Jeśli natomiast korzystamy tylko z pewnego pomysłu (np. pomysł na „komiksowy” charakter wszywki, but z odkrytą piętą), to możemy powoływać się na inspirację.
Niezależnie od kwestii praw autorskich, w przypadku bardzo charakterystycznych modowych projektów można próbować zarejestrować je jako znak towarowy lub wzór przemysłowy i wówczas dochodzić roszczeń również na tej podstawie. Przykład Louboutina pokazuje jednak, że nie jest to zawsze taka łatwa droga.
***
A wracając do sprawy Tuesday Bassen – grupa Inditex ostatecznie wydała oświadczenie, w którym zadeklarowała swój szacunek dla pracy twórczej, zapowiedziała wycofanie ze sprzedaży ubrań i akcesoriów objętych roszczeniami i podjęcie rozmów ugodowych z prawnikami artystki.
[1] Czerwona podeszwa butów Louboutin jest znakiem towarowym, zarejestrowanym w amerykańskim urzędzie patentowym (United States Patent and Trademark Office – PTO). O podobną ochronę Louboutin wystąpił przez wspólnotowymi i niektórymi krajowymi urzędami ochrony znaków towarowych i patentów. Niezależnie od przegranej sprawy z Zarą, Louboutin toczył spór o prawo do używania czerwonej podeszwy z francuskim domem mody Yves Saint Laurent. Spór dotyczył wykorzystania czerwonej podeszwy w kolekcji YSL „Monochrome”, w której buty w całości były w jednym kolorze. W sporze toczącym się przed amerykańskim sądem, sąd apelacyjny potwierdził ostatecznie, że kolor może być chroniony jako znak towarowy. „Salomonowo” uznał również, że Louboutin ma wyłączne prawo do użycia czerwonego koloru na podeszwie butów, jeśli pozostają one w kontrastowym zestawieniu z resztą buta. Tym samym, nie ma podstaw do zakazywania wykorzystywania czerwonego koloru na podeszwach butów w innym kontekście, np. w monochromatycznej kolekcji butów YSL.