Ten blog korzysta z plików cookies na zasadach określonych tutaj
Zamknij
06.07.2017
MARKA & DESIGN

Supreme Court daje zielone światło rejestrowaniu wulgarnych znaków towarowych

Nieco ponad dwa tygodnie temu amerykański Sąd Najwyższy wydał wyrok, który wstrząsnął opinią publiczną. W sprawie Matal vs. Tam[1] sędziowie orzekli o niekonstytucyjności przepisu prawa znaków towarowych (the Lanham Act), na podstawie którego Urząd Patentowy Stanów Zjednoczonych Ameryki dotychczas odmawiał rejestracji znaków towarowych będących oznaczeniami zawierającymi w sobie elementy pogardliwe, obraźliwe lub wulgarne wobec jakiejkolwiek osoby lub grupy osób.[2] Wyrok odbił się głośnym echem wśród społeczeństwa.

Konsekwencje wyroku amerykańskiego Sądu Najwyższego

Sąd Najwyższy stwierdził w orzeczeniu, że oznaczenie zgłoszone do rejestracji jako znak towarowy jest formą wyrażenia wolności słowa, która nie może doznawać ograniczeń w postępowaniu przed Urzędem Patentowym. Urząd Patentowy nie może mieć, w ocenie Sądu Najwyższego, władzy blokowania wolności słowa poprzez decydowanie, o tym że dany znak towarowy uznany za obraźliwy nie zostanie zarejestrowany. U podstaw argumentacji Sądu Najwyższego legło stwierdzenie, że zarejestrowany znak towarowy, mimo „urzędowej pieczęci” nadanej oznaczeniu, którego autorem jest osoba fizyczna, pozostaje nadal formą wyrażenia poglądów korzystającą z zagwarantowanej konstytucyjnie free speech (wolności słowa), a nie tzw. governmental speech, w sferze której ta wolność słowa może ulegać ograniczeniom.

Wyrok wywołuje rozbieżne opinie. Z jednej strony ma bardzo pozytywny wydźwięk, ponieważ sprawa, w której zapadł, dotyczyła rockowej kapeli o nazwie „The Slants” (ang. „Skośni”), która przez wiele lat bezskutecznie domagała się rejestracji swojej nazwy jako znaku towarowego. Grupę tworzy czterech amerykańskich Azjatów, którzy postanowili „odczarować” pogardliwe określenie rasowe nazywając w ten sposób swój zespół i w pewnym chociaż zakresie mieć kontrolę nad korzystaniem z tego sformułowania. Z perspektywy intencji ubiegających się o ochronę, dotychczas istniejący zakaz rejestrowania słów obraźliwych jako znaków towarowych rzeczywiście mógł być uznany za nadmierne ograniczenie wolności słowa. Z drugiej strony, na naszych oczach znika w Stanach Zjednoczonych kolejna bariera chroniąca dotychczas rynek przed mową nienawiści i publicznym epatowaniem wulgaryzmami, rasizmem i innymi negatywnymi treściami. Już niedługo okaże się, czy Amerykę zaleją znaki towarowe o wątpliwej moralnie treści.

Warto zwrócić uwagę, iż rejestracja znaku towarowego nie chroni uprawnionego przed zarzutami naruszenia dóbr osobistych innych osób, a jedynie zapewnia wyłączność korzystania ze znaku towarowego w celu oznaczania towarów lub usług dla których ten znak został zastrzeżony. Komentowane orzeczenie nie spowoduje więc w efekcie, że używanie oszczerczych treści czy prezentowanie fałszywych oskarżeń (defamatory statements) zawsze ujdzie sprawcy w Stanach Zjednoczonych na sucho – tak jak wcześniej grozić mu będzie potencjalna odpowiedzialność cywilna (z tytułu tzw. label lub slander).

 

Czy polskie przepisy zezwalają na rejestrację znaków o wulgarnej treści?

Odpowiednikami przepisu zakwestionowanego przez Amerykański Sąd Najwyższy w polskim i unijnym systemie prawnym są art. 1291 ust. 1 pkt 7 Ustawy Prawo własności przemysłowej:

Nie udziela się prawa ochronnego na oznaczenie, które (…) jest sprzeczne z porządkiem publicznym lub dobrymi obyczajami.

oraz art. 7 ust. 1 pkt f Rozporządzenia nr 207/2009 w sprawie wspólnotowego znaku towarowego:

Nie są rejestrowane znaki towarowe, które są sprzeczne z porządkiem publicznym lub z dobrymi obyczajami.

Zarówno w systemie polskim, jak i w systemie europejskim, organy patentowe z urzędu badają, czy oznaczenie zgłoszone do rejestracji swoją formą lub treścią mogłoby naruszać odczucia religijne, moralne lub przekonania polityczne, czy nie zawiera elementów obscenicznych, wulgarnych lub obraźliwych albo w inny sposób nie narusza zasad współżycia społecznego. Tytułem przykładu, w przeszłości polski Urząd Patentowy odmówił rejestracji takich haseł jak: „MLEKO CYCATE”, „PAPRYFIUTKI” czy znaku Polski Walczącej, natomiast wśród głośnych przykładów odrzuconych zgłoszeń w systemie unijnym odnaleźć można m.in. sprawę dot. oznaczenia „JE SUIS CHARLIE” i kazus godła ZSRR.

Nic nie wskazuje na to, żeby wymienione wyżej przepisy miały ulec zmianie. W systemie europejskim nie istnieje tak dalece liberalna doktryna free speech, by doprowadziła do uznania, że nie jest rolą organów państwowych kontrola nad udzielaniem ochrony prawnej oznaczeniom o kontrowersyjnej treści lub formie.

To, co może jednak ulec zmianie – i chyba powinno, to praktyka organów. Wrażliwość społeczeństwa wobec pewnych sformułowań, skojarzeń czy nowomowy zmienia się. Słowa, które jeszcze trzydzieści lat temu były uznawane za wulgarne, wchodzą dziś do języka potocznego. Urzędowa „cenzura” powinna być więc stale aktualizowana i stosowana zdecydowanie rzadziej niż obecnie.

[1] Pełna treść orzeczenia: https://www.supremecourt.gov/opinions/16pdf/15-1293_1o13.pdf

[2] Podstawą decyzji odmownych, a zarazem przepisem uznanym w niniejszej sprawie za niekonstytucyjny, jest § 1052(a) the Lanham Act.

#sąd #USA #własność intelektualna #wyrok #znak towarowy

Chcesz być informowany o najnowszych wpisach na blogu?

  • - Podaj adres e-mail i otrzymuj informację o nowym wpisach na blogu SKP/IPblog prosto na Twoją skrzynkę
  • - Nie będziemy wysłać Ci spamu

Administratorem Twoich danych osobowych jest SKP Ślusarek Kubiak Pieczyk sp.k. z siedzibą w Warszawie, przy ul. Ks. Skorupki 5, 00-546 Warszawa.

Szanujemy Twoją prywatność dlatego przekazane nam dane nie będą przetwarzane i udostępniane poza SKP w innych celach niż ujęte w Regulaminie Serwisu. Szczegółowe postanowienia dotyczące naszego IP Bloga, w tym katalog Twoich uprawnień związanych z przetwarzaniem danych osobowych znajdziecie Państwo w Polityce Prywatności.