Zawód telemarketera nie budzi z reguły pozytywnych skojarzeń. Chyba każdy z nas zna uczucie irytacji, gdy natarczywy Pan (lub Pani) dzwoni w najmniej odpowiednim momencie z „niezwykle atrakcyjną ofertą”, która zazwyczaj nie dość, że nie jest aż tak korzystna, to w danej chwili w ogóle nas nie interesuje. Z drugiej strony telemarketing to narzędzie, bez którego wiele firm nie byłoby w stanie dotrzeć do klientów. Jego likwidacja zmniejszyłaby możliwości walki o klienta, która przecież ostatecznie odbija się pozytywnie na konsumentach, prowadząc do obniżenia cen. Jak zatem powinien wyglądać telemarketing i gdzie powinno mu się postawić granice? Od przeszło trzech lat trwa o to zażarta prawnicza wojna, w której zbliża się ostateczne starcie.
Art. 172 PT – zgoda inna niż RODO.
Od pewnego czasu panaceum na wszelkie bolączki związane z ochroną prywatności jest wszechobecne RODO. W przypadku telemarketingu zasada ta ma ograniczone zastosowanie. W uproszczeniu – RODO ma zastosowanie wyłącznie wtedy, gdy jesteśmy lub możemy być zidentyfikowani. W przypadku telemarketingu niekoniecznie musi to nastąpić, gdyż do nawiązania połączenia wystarczy jedynie numer telefonu, który (bez innych danych jego posiadacza) jest jedynie ciągiem cyfr, który nie pozwala na ustalenie tożsamości – podobnie jak tablica rejestracyjna samochodu nie mówi nam nic o jego użytkowniku.
Z powyższego powodu został wprowadzony art. 172 Prawa telekomunikacyjnego, który wymaga, aby (m.in.) na wykonywanie połączeń telefonicznych w celu przedstawienia oferty wymagana była wyraźna zgoda – bez względu na to, czy telemarketer zna naszą tożsamość, a nawet na to, czy numer należy do osoby fizycznej czy też jest numerem kontaktowym spółki.
Nie ulega wątpliwości, że zamysł stojący za art. 172 PT jest trafny i słuszny. W sprawach, w których w grę wchodzą poważne pieniądze, diabeł jednak tkwi w szczegółach i tak właśnie jest też w tym przypadku. Powstał bowiem problem interpretacji tego przepisu w konkretnych sytuacjach. Sprawy nie ułatwia fakt, że konstrukcja przepisu nie należy do tych prostszych i bardziej czytelnych:
Art. 172 ust. 1 PT: Zakazane jest używanie telekomunikacyjnych urządzeń końcowych i automatycznych systemów wywołujących dla celów marketingu bezpośredniego, chyba że abonent lub użytkownik końcowy uprzednio wyraził na to zgodę.
Marketing bezpośredni
Oszczędzając czytelnikom długiego i żmudnego wykładu na temat wszystkich pojęć, które znalazły się w przepisie, można w skrócie stwierdzić, że awantura skoncentrowała się wokół zwrotu „marketing bezpośredni”. W praktyce natomiast spór dotyczy odpowiedzi na następujące pytania:
3 pytania i 3 interpretacje
Odpowiedź na te pytania nie jest oczywista, gdyż sedno tkwi w pojęciu „marketingu bezpośredniego”, które nie zostało w ustawie zdefiniowane. Aby wątpliwości rozwiać, kolejne organy publiczne wydały w tej sprawie istotne interpretacje:
Można bez wahania stwierdzić, że powyższe rozstrzygnięcia zamiast rozjaśnić, jeszcze bardziej skomplikowały sytuację. Mamy do czynienia bowiem z trzema ważnymi interpretacjami, które częściowo się uzupełniają, a częściowo są ze sobą sprzeczne. Dodatkowo zostały one wydane przez trzy niezależne organy, a zatem nie można zastosować reguły, że nowsza interpretacja eliminuje z obrotu starszą wersję. Można zatem uznać, że żadna z tych interpretacji nie ma charakteru wiążącego dla pozostałych zainteresowanych organów, co bez wątpienia godzi w pewność obrotu.
Co wiemy na pewno?
Wspomniany wyżej wyrok Sądu Okręgowego z dnia 4 stycznia 2019 r. wprawił w euforię branże telemarketingową. Pojawiły się głosy, że orzeczenie to jest przełomowe i dzięki niemu czarne chmury nad branżą szybko się rozwieją.
Sprawa jednak nie jest taka prosta. Jak już wspomniano, najnowszy wyrok Sądu Okręgowego wcale nie wyklucza, że UOKiK (w świetle powyższych decyzji – organ najbardziej rygorystycznie traktujący telemarketerów) może utrzymać swoje surowe podejście, nie zważając na orzecznictwo sądów. Firmy zaangażowane w telemarketing powinny podejść zatem to tematu ostrożnie i wysnuć z powyższych interpretacji łączne wnioski.
Na tym etapie możemy stwierdzić, że:
Co przyniesie przyszłość?
Obecnie toczący się spór jest niezwykle istotny, ale wydaje się, że bez względu na jego rozstrzygnięcie, niektóre problemy nadal nie zostaną rozwiązane. W przypadku decyzji niekorzystnych dla firm telemarketingowych, znajdą one zapewne nowy sposób, aby dzwonić do nas bez podstawy prawnej i nie ponosić za to poważnych konsekwencji. Nowe interpretacje Prawa telekomunikacyjnego przypominają bowiem łatki, podczas gdy przepisy wymagają generalnego remontu. Uregulowanie rynku telemarketingu i próba pogodzenia go z interesami konsumentów wymaga zdecydowanych kroków – w szczególności wprowadzenia jasnych i konkretnych przepisów eliminujących niepewność prawną dla biznesu. Takie klarowne zmiany mogłyby przynieść korzyść także firmom telemarketingowym, w tym m.in. jednoznaczne prawo do swobodnego zachęcania do wyrażania zgody na kontakt marketingowy podczas rozmowy. Sprawa ta nie jest główną bolączką abonentów, więc wydaje się możliwą do przyznania telemarketerom w przypadku wdrożenia na korzyść konsumentów takich działań jak:
Dzięki wprowadzeniu tego typu lub podobnych, zdecydowanych zmian branża telemarketingowa nie wzbudzałaby tak negatywnych emocji jak obecnie. Zarówno firmy telemarketingowe jak i organy administracji powinny wciąć to pod rozwagę. Być może wtedy ustałyby postulaty, aby przez nowe coraz surowsze interpretacje przepisów telemarketing odesłać w przeszłość niczym wspomniane dinozaury.